Dziś już truizmem stało się twierdzenie, że flora jelitowa ma decydujące znaczenia dla naszego zdrowia. To, co jeszcze kilka lat temu brzmiało niczym herezja, dziś jest powszechnie akceptowane i niemal każdy lekarz – nawet wypisując antybiotyk – wspomina o „probiotykach”, a niekiedy nawet o tym, by „jeść jogurty”.
Po pierwsze udowodniono związek między florą jelitową a odpornością. Lata powszechnego nadużywania antybiotyków i wszelkie wynikające z tego konsekwencje zwróciły wreszcie uwagę na ten rosnący problem. Ginąca pod wpływem częstego stosowania antybiotyków flora jelitowa w połączeniu z brakiem bakterii probiotycznych w pożywieniu (wszak wyeliminowano je z nowoczesnej produkcji żywności) poskutkowały pojawiającą się u wielu osób dysbakteriozą jelitową. Jej wynikiem stają się zaś zaburzenia układu odpornościowego.
W rezultacie w ostatnich latach coraz więcej osób i coraz częściej choruje, co i raz pojawiają się „epidemie” rozmaitych infekcji – a te są znów masowo leczone antybiotykami (zasadnie bądź nie). I koło ponownie się zamyka: zanim organizm zdąży odbudować mikroflorę, znów staje się przedmiotem kuracji niszczącej tę mikroflorę. Oczywiście są jeszcze inne czynniki powodujące degenerację flory bakteryjnej w jelitach: zła dieta, jakość żywności, nadużywanie alkoholu, niektóre leki, stres.
Powstaje ciekawy paradoks: żyjemy w czasach niesamowitego postępu medycyny i dobrobytu (np. mamy dostatek pożywienia o którym nasi przodkowie mogli tylko marzyć, a także leki na wiele chorób dawniej nieuleczalnych), gdy tymczasem indywidualna odporność z jakichś przyczyn zdaje się zdumiewająco spadać
U kogo obserwujemy najczęściej problemy z odpornością? U dzieci, młodzieży, osób starszych i po ciężkich chorobach. Charakterystyczne i dość typowe są sytuacje, w których w każdym miesiącu po spędzeniu w przedszkolu 2 tygodni. kolejne 2 dziecko spędza w domu na zwolnieniu. Ciągłe przeziębienia, zapalenia ucha czy nawet poważniejsze choroby.
Ale problemy z odpornością dotykają w takim samym stopniu osoby dorosłe. Powinno to być dla nas sygnałem alarmowym. Częstość chorowania świadczy o zbyt niskiej odporności. A niska odporność bierze się – no właśnie, bardzo często z niewłaściwej flory jelitowej. Skutkiem dysbakteriozy jest to, że organizm przestaje opierać się rozmaitym procesom patogennym.
Jakie są objawy problemów z mikroflorą jelitową?
Przed epoką przemysłowej produkcji żywności człowiek dostarczał organizmowi bakterie wraz z naturalnym pożywieniem (wszelki nabiał, zwłaszcza ukwaszany, a także kiszonki). Wraz z rozwojem masowego żywienia, te naturalne pokarmy dostarczające bakterie, były wypierane lub zastępowane przez przemysłowe substytuty Ale nawet jeszcze w czasach PRL – nie było pod tym akurat względem tak źle jak teraz. Dopiero współczesne normy (choćby normy unijne) narzucające konieczność sterylizacji i pasteryzacji (np. mleka) w dużym stopniu wyeliminowały z pożywienia pożyteczną florę bakteryjną. Do tego doszła kwestia samej jakości pożywienia, które często produkowane jest w najtańszy możliwy sposób.
Jak podaje raport NIK z 2019 w Polsce, podobnie jak w innych krajach rozwiniętych, ok. 70% diety przeciętnego konsumenta stanowi żywność przetworzona, zawierająca substancje dodatkowe (czyli substancje zwykle znane przede wszystkim z oznaczenia zaczynającego się od litery E – jak E621, czyli glutaminan sodu). Substancje te wydłużają okres trwałości, wzmacniają i utrwalają smak, barwę czy zapach. Niektóre mają właściwości konserwujące czy wypełniające. Wraz z dietą w ciągu roku przeciętny konsument spożywa ok. 2 kg tych substancji i sam wspomniany raport wskazuje na ich potencjał nowotworowy. Nie trzeba chyba dodawać, że wpływają one również negatywnie na florę jelitową.
Ostatnimi czasy dużą popularność zyskuje pojęcie „mikrobiomu”. W książce „Dobre bakterie” autorstwa Dr Robynne Chutkan jest ono definiowane następująco:
Okeślenie „mikrobiom” odnosi się do całości organizmów, które bytują w naszym ciele i na nim, czyli do wszystkich bakterii, wirusów, grzybów, pierwotniaków i hełmintów (robaków, jeśli ktoś je ma), a także ich genów. Różne zakamarki ciała zamieszkuje zawrotna liczba stu trylionów mikrobów, należących do tysięcy różnych gatunków – w tym ponad miliard bakterii tylko w jednej kropli płynu w jelicie grubym.
Z kolei Ed Yong w książce „Mikrobiom” pisze:
Orson Welles mylił się, mówiąc: „Tak naprawdę rodzimy się samotni, żyjemy samotni i umieramy samotni„. Nawet kiedy jesteśmy sami, nigdy nie jesteśmy samotni. Istniejemy w symbiozie: to cudowny termin odnoszący się do kilku organizmów żyjących razem. (…) Każdy z nas jest ogrodem zoologicznym – kolonią zamkniętą w jednym ciele. Wielogatunkowym kolektywem. Całym światem.
Z tego punktu widzenia problemem jest oczywiście to, że współcześnie zaniedbaliśmy bardzo swój naturalny mikrobiom. Oddajmy w tej sprawie ras głos Robynne Chutkan:
Urbanizacja i nowoczesna medycyna niewątpliwie poprawiły nam życie, ale jednocześnie wprowadziły pewne praktyki – takie jak nadużywanie antybiotyków, chlorowanie wody, przetwarzanie żywności pełnej dodatków chemicznych i hormonalnych, stosowanie pestycydów zabijających drobnoustroje, zwiększenie liczby cięć cesarskich – które zdewastowały nasz mikrobiom, zmniejszając w nim zarówno całościową liczbę organizmów, jak i ich różnorodność gatunkową. Skutkiem jest wiele współczesnych epidemii, do których zaliczamy astmę, alergię, choroby autoimmunologiczne, cukrzycę, otyłość, nowotwory, zespół jelita drazliwego, stany lękowe czy chorobę wieńcową serca.
Cieszy nas bardzo, że tak wielu lekarzy dostrzega korzyści płynące z włączenia do diety jogurtów i kefirów naturalnych jako sposobu na odbudowę mikroflory.
W Polsce niestrudzonym propagatorami tej tematyki są Dr Krześniak oraz niestety już nieżyjąca Pani lek. med. Jadwiga Kempisty, którzy zgodnie wskazują na rolę, jaką w leczeniu różnych schorzeń i utrzymaniu zdrowia odgrywa nabiał z żywymi kulturami bakterii. Zachęcamy do obejrzenia:
Dysbakterioza to więc – mówiąc najprościej – nieprawidłowy skład bakterii w jelitach (funkcjonuje jeszcze pojęcie dysbiozy, czyli zaburzenie bakterii w całym organizmie).
Precyzując tę uproszczoną definicję w przypadku dysbakteriozy w jelicie cienkim następuje przerost flory bakteryjnej charakterystycznej dla jelita grubego.
Skutkiem takiego przerostu niekorzystnych bakterii w jelitach jest upośledzenie wchłaniania np. witamin i minerałów. W rezultacie u osób z dysbakteriozą pojawiają się niedobory witamin (np. witaminy D), wapnia czy innych niezbędnych do życia składników.
To hasło weszło już nawet do reklamy. Wymowne grafiki ilustrują je obroną atakowanego organizmu przez „bile” wyskakujące z jelit, które mają oczywiście symbolizować bakterie. I w jakimś sensie rzeczywiście tak jest.
Pod błoną jelita cienkiego znajduje się bowiem największa pod względem ilościowym masa tkanki limfatycznej (limfocytów czyli komórek układu odpornościowego odpowiedzialnych za nadzór immunologiczny). Dlatego w przypadku uszkodzenia jelita, nieprawidłowego składu bakterii, zaburzeń wchłaniania – występuje zaburzenie układu odporności dla całego organizmu i pojawienie się rozmaitych chorób (od astmy począwszy, po różne choroby alergiczne, zaburzenia czynnościowe jelit, częste, nawracające infekcje np. oskrzeli, zatok, zapalenia w różnych częściach ciała, nieżyty żołądka itd.).
Bakterie, które powinny znajdować się w jelicie, wytwarzają immunoglobulinę A. Wyściela ona błony śluzowe cieniutką warstwą, która ma właściwości hamowania rozwoju bakterii patologicznych. Kiedy tej wyściółki z jakiegoś powodu zabraknie, bakterie z którymi się normalnie stykamy (np. z powietrza, pokarmów) zaczynają nagle wrastać w błony śluzowe. W rezultacie rozwijają się uporczywe procesy zapalne w całym organizmie.
Jak twierdzi Dr Robynne Chutkan na podstawie swojej praktyki – kiedy przywróci się prawidłową florę jelitową, „potrafią ustępować choroby, które trapiły pacjenta wiele miesięcy i lat”.
Po antybiotyku flora jelitowa odbudowuje się nawet ok. 6 miesięcy.
W normalnych warunkach porządku w jelicie pilnują pałeczki kwasu mlekowego (Lactobacillusy) oraz Bifidobacterie. W przypadku dysbakteriozy zamiast tych szczepów w jelicie zaczynają mnożyć się szczepy bakterii niepożądanych w tym miejscu np. bakterie Coli, bakterie przeziębioniowe jak gronkowiec czy paciorkowiec, bakterie typu Enterobacter, Klebsiella, Proteus. Te wszystkie bakterie będą się rozwijały, jeśli nie będzie tam naturalnego hamulca w postaci bakterii, które powinny być w jelicie cienkim i stanowić dodatkową warstwę ochronną przed bakteriami patologicznymi.
W tym względzie jeśli samodzielnie podejrzewamy u siebie dysbakteriozę, trzeba po pierwsze zalecić kontakt z lekarzem w celu weryfikacji, czy mamy do czynienia z dysbakteriozą i zastosowanie odpowiednich zaleceń. Jeśli mamy do czynienia problemem dysbakteriozy jelitowej, trzeba zacząć wpierw od eliminacji bakterii patologicznych. Gdyby jednak zastosować w tym celu standardową procedurę, czyli antybiotyki, oprócz złych bakterii wyeliminowalibyśmy również prawidłową florę. Dlatego w tym celu wchodzi w grę głównie oddziaływanie poprzez dietę oraz zastosowanie specjalnych środków (np. sorbentów krzemowych).
Kiedy już zmniejszy się ilość bakterii patologicznych, w kolejnym kroku należałoby zasiać na nowo owe prawidłowe bakterie. Jak można to zrobić? Oczywiście w tym kontekście wymienia się probiotyki, ale naszym zdaniem, najlepiej jest zrobić to w taki sposób, jak robili to nasi przodkowie – a więc dostarczyć je z pożywieniem. Trzeba bowiem pamiętać, że w kontekście zasiania bakterii, chodzi o szansę na zagnieżdżenie się bakterii w jelitach. Wszystko, co przechodzi przez przewód pokarmowy, musi bowiem przejść przez test kwasu solnego w żołądku, a bakterie, które dotrą na miejsce powinny zagnieździć się i zacząć namnażać.
A więc dlaczego warto podawać do spożywania jogurt czy kefir wyhodowane samodzielnie? Jest kilka powodów:
Czy nabiał ze sklepu może być alternatywą dla jogurtu domowego? Cóż, zachęcamy do przeczytania etykiety i sprawdzenia daty ważności znalezionego w sklepie jogurtu, a nawet do przeprowadzenia samodzielnych testów. Jeśli w tym jogurcie sklepowym naprawdę są żywe bakterie z probiotycznych szczepów, nie ma w nim cukru, mleka w proszku, substancji dodatkowych, konserwujących czy ulepszaczy, a jego termin przydatności jest racjonalny – to pewnie tak, też może być on dobrym źródłem probiotycznych bakterii. Jeśli nie jest to słodzony deser, a jogurt z prawdziwego zdarzenia – to nie powodów, by go nie zjeść. Z własnych obserwacji wiemy, że trudno o taki jogurt, a jeśli zaczniesz sam robić jogurt w domu, raczej nie będziesz chcieć jeść sklepowego. Szybko okaże się, że jest to w gruncie rzeczy dużo łatwiejsze, smaczniejsze i dużo bardziej optymalne kosztowo.
Oczywiście w założeniu wspomaganiem flory bakteryjnej zajmują się probiotyki. Jednak pojawia się pytanie o ich skuteczność w przywracaniu równowagi bakteryjnej. Dr Krześniak wskazuje na podstawie swojego doświadczenia w leczeniu dysbakteriozy, że wielu pacjentów mimo wielomiesięcznego ich przyjmowania, nie odczuwało wyraźniej poprawy i zaniku nieprzyjemnych objawów dysbakteriozy (wzdęć, zaparć, biegunek itp). Na pewno w przypadku wyboru probiotyku należałoby sprawdzić nie tylko jakie szczepy znajdują się w tabletce oraz jakie są ilości bakterii, ale również to, czy mają one szansę dotrzeć aż do jelita cienkiego (np. dobrze by było, żeby kapsułka probiotyku miała szansę rozpuścić się nie w żołądku, ale dopiero w jelicie).
Kto wiedział dziesięć lat temu, że każdy antybiotyk zaaplikowany w sezonie grypowym potencjalnie zbliża nas o krok do choroby Leśniewskiego-Drohna albo że przyczynia się do zwiększenia wagi?
(Robynne Chutkan, „Dobre bakterie”)
Bardzo często słyszymy te argumenty. „Mleko to trucizna”, „jest najwyżej dla małych dzieci”, „mam alergię na mleko” itd. Jest to na pewno dość popularna opinia. Z pewnością bywa ona wzmocniona tym, że wiele osób eliminując mleko z diety czuje się lepiej. Jednak zdecydowana większość osób, które uważają, że cierpią „alergię na mleko”, nie tyle rzeczywiście ją ma, co boryka się z problem nietolerancji laktozy (alergia na biało mleka to w gruncie rzeczy dość rzadka przypadłość). W rezultacie osoby te eliminując ze swojej diety mleko i wszystko jego produkty (np. twarogi), nie dostarczają też do organizmu bakterii probiotycznych. Chociaż czują się nieco lepiej dzięki wyeliminowaniu laktozy, to problem dysbakteriozy dotyczy również ich. Dla takich osób mamy dobrą wiadomość: jogurt domowy nie zawiera laktozy! To proste: jogurt powstaje poprzez przerobienie mleka przez bakterie. Pożywką dla bakterii jest właśnie laktoza. Bakterie ją po prostu „zjadają”. Dlatego dzięki domowym jogurtom wiele osób mogło znów włączyć do swojej diety produkty nabiałowe (osobom, które chcą jak najbardziej obniżyć poziom laktozy, zalecamy nieco dłuższe niz standardowo ukwaszanie jogurtu np. 10-12 h i odczekanie z pierwszym spożyciem jeszcze ok. 24h; dłużej ukwaszając i trzymając jogurt jeszcze w lodówce dajemy czas na w praktyce całkowitą eliminację laktozy).
Jeśli jednak nie możesz lub nie chcesz jeść mleka, jest też produkt dla Ciebie – możesz wykonać smaczny napój na bazie wody i owoców lub warzyw tzw. kwas – lub możesz zrobić jogurt na bazie mleka roślinnego.
Osoba kwestią jest też problem jakości mleka. Idealnie byłoby mieć mleko wprost od krowy, w żaden sposób wcześniej nie pasteryzowane. Ba – żeby krowa pasła się na naturalnej łące i jadła bardzo urozmaiconą koniczynę i nie była karmiona antybiotykami. Natomiast wiemy, jak wygląda praktyka: bardzo trudno na co dzień o takie mleko, choć jeśli mamy do niego dostęp, to zdecydowanie zachęcamy do robienia na nim domowych jogurtów i kefirów (wychodzę jeszcze lepsze). Według naszej oceny, jako osób korzystających z mleka w bardzo dużych ilościach, w przypadku mlek sklepowych warto:
Przeprowadzony przez nas test mleka wykazał, że na wszystkich mlekach jogurt domowy wychodzi. Dodajmy, że jogurt wychodzi oczywiście też np. na mleku kozim.
Dość popularne jest wciąż w Polsce domowe ukwaszanie ogórków oraz kiszona kapusta (ta jednak często bywa zakwaszana octem). Niestety rzadziej już ukwasza się inne warzywa. Bakterie z rodziny Lactobacillus plantarum rozwijające się np. na ogórkach w trakcie ukwaszania – są świetnym prebiotykiem – czyli jeśli dostaną się do naszych jelit przygotowują organizm do osadzenia się prawidłowej mikroflory. Zaobserwować można rosnące zainteresowanie tematem ukwaszania. Znane blogerki prezentują chętnie przepisy np. pochodzące z Azji przykłady ukwaszania. Dlatego trzeba cieszyć się, że wróciła moda na kiszonki.
Tego typu jogurt nie zawiera też tłuszczu (oprócz tłuszczu z mleka) i jest jednym z najbardziej niskokalorycznych produktów. Nie będzie też zawierał cukru (chyba że go dodamy). Dlatego jest on idealnym rozwiązaniem dla osób odchudzających się. Domowy jogurt jest bowiem sycący i odżywczy. Jeśli dodamy do niego musli (najlepiej domowe) lub owoce bardzo dobrze zaspokoi głód na wiele godzin. Podobnie jest z domowym kefirem.
Warto zwrócić też uwagę, że nieprawidłowa mikroflora jelitowa przyczynia się do zwiększenia wagi (pisze o tym np. gastrenterolog Robynne Chutkan). Przywrócenie prawidłowej flory jelitowej winien byc jednym z etapów odchudzania.
Nabiał zawierający żywe kultury bakterii jest zalecany po kuracjach antybiotykami, a także już w trakcie samej kuracji. W trakcie antybiotykoterapii zalecić można szczególnie tzw. mleko acidofilne. Obecne tam kultury acidophilus znane są jako dobrze aklimatyzujące się w jelitach, dlatego są częstym składnikiem produktów osłonowych stosowanych w trakcie i po antybiotykoterapii, przyjmowanych od pierwszego dnia przyjmowania leków. Bakterie tego szczepu mają zdolność przeciwdziałania niekorzystnym bakteriom gnilnym oraz patogennym poprzez tworzenie dla nich niesprzyjającego środowiska. Mleko acidofilne może być stosowane wraz z lekami oraz produktami spożywczymi.
W rzeczywistości to, z jakimi bakteriami jelitowymi człowiek ostatecznie pozostaje, może być nawet ważniejsze od tego, jakie dziedziczy geny. Jest to pogląd dający nam wielką siłę w starciu z chorobą, nie jesteśmy bowiem w stanie zmienić swojej prawdziwej rodziny, ale możemy zmienić swoją rodzinę mikrobiomową.
Przeciętne dziecko w Stanach Zjednoczonych do chwili ukończenia szkoły średniej otrzymuje kilkanaście cykli antybiotykoterapii, w głównej mierze na drobne schorzenia, które w ogóle nie wymagają przyjmowania leków.
Nowy paradygmat postrzegania bakterii jako przyjaciół, a nie wrogów, leży w samym centrum rewolucji w opiece zdrowotnej, która zmusza nas do zrewidowania obecnego stylu życia,a także praktyk medycznych